Brian De Palma

Brian Russell De Palma

7,9
4 736 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Brian De Palma

Absolutnie jeden z mistrzów kina gangsterskiego.

użytkownik usunięty
rado_filmaniak

Jego filmy gangsterskie nie są aż tak wybitne, nie przesadzajmy. De Palma to jest mistrzem, ale trhillera. "W przebraniu mordercy", "Femme Fatale", "Oczy węża", De Palma idealnie buduje napięcie w swoich filmach. Mimo, że jest duża dawka zwyczajnego kiczu, kina klasy B to i tak nie można oderwać wzroku od ekranu bo Brian kapitalnie ustawia suspens i intrygę :)

Dobrze powiedziane. Brian jest najwybitniejszym żyjącym reżyserem od thrillerów. Nikt inny nie buduje w filmach lepszego suspensu, nikt inny nie przywiązuje takiej uwagi do kadrów i muzyki. Fincher, Mamet, Nolan, Almodovar, Polański - nie dają rady. Są za słabi. Nawet Verhoeven ("Czwarty człowiek", "Nagi instynkt", "Czarna księga") musi uznać wyższość mistrza De Palmy. Na De Palmę po prostu nie ma mocnych. I niestety nie widać także godnych uczniów mogących przejąć spuściznę.

użytkownik usunięty
La_Pier

Polański nie jest gorszy od De Palmy, tutaj się nie mogę zgodzić. "Frantic" i "Autor Widmo" to klasyczne, pełne napięcia trhillery, które uwielbiam. Fincher również ma na swoim koncie dzieła wybitne, mowa oczywiście tutaj o "Grze", "Siedem" też jest całkiem niezłe oraz kultowy "Fight Club". Właściwie ci trzej panowie to jedni z najlepszych twórców właśnie tego gatunku w historii. Ta trójka dobrze wie co to jest suspens i intryga, a czego nie wie np. taki Nolan.

Ale sposób budowania napięcia jest dalece inny od stylu De Palmy. Polański i Fincher nie potrafią aż tak precyzyjnie szarpać nerwów widza, jak czyni to mistrz De Palma. Brian ma to we krwi. Wie jak odwlekać w nieskończoność kluczowy moment pełen napięcia, jak sprawić żeby widz podskoczył w fotelu. I nic dziwnego skoro jego mistrzem jest wielki Alfred Hitchcock.

Polański nie ma swoim koncie znaczących sukcesów w gatunku "thriller". Owszem "Autor widmo" bliski duchowi Hitchcocka, widać to w intrydze i kilku fenomenalnych scenach. Ale co poza tym filmem? "Dziewiąte wrota", to pastisz, ani thriller, ani horror. Bardziej zabawa Polańskiego z kinem niż napięcie kręcone na serio. Bliżej tu do "Kodu Da VInci", a nie rasowego thrillera z prawdziwego zdarzenia. "Frantic", to nieporozumienie za sprawą rozczarowującego finału.

Fincher oczywiście dba o stronę formalną swoich filmów. Czasami odnoszę wrażenie, że ten reżyser sądzi, iż montażem i zdjęciami zamaskuje wszelkie niedociągnięcia fabuły. Jego ostatni thriller ("Dziewczyna z..."), to kompromitacja na całej linii. Film przeciągany w nieskończoność aż do momentu w którym na wierzch wychodzi telenowela. Żeby jeszcze w "Dziewczynie z tatuażem" Fincher celowo bawił się kiczem, puszczał oko do widza (jak Polański w "Dziewiątych wrotach), ale nie - on kręci całość zupełnie serio i to sprawia, że mamy do czynienia z kiczem w złym tego słowa znaczeniu.

użytkownik usunięty
La_Pier

Masz w tym rację we wszystkim... prawie, mylisz się tylko co do Polańskiego. Ale, że "Frantic" przeciętny? To mnie zaskoczyłeś, to jeden z najbardziej stylowych trhillerów. Właściwie to chyba był mój pierwszy kontakt z Polańskim, parenaście lat temu nawet chyba go widziałem i od tamtego czasu robi na mnie niemałe wrażenie. Uwielbiam u Polańskiego budowanie napięcia za pomocą uwikłanej intrygi, ale przyznaje, że De Palma jest w tym największym mistrzem.

"Frantica", przyznaję, oglądałem dawno temu. Rozwiązanie intrygi nie porwało mnie, ale należy wspomnieć, że film bez wątpienia ma swój klimat. Zawikłana intryga najlepiej służy Polańskiemu w mistrzowskim "Autorze widmo". Dopiero tym obrazem Romek pokazał, że ma dużo do powiedzenia w thrillerach. Uczynił jednak wątpliwy krok - bo zamiast kręcić kolejny thriller, wziął się za komedyjki. Padaka! Identycznie z Almodovarem, który po "Skórze" powinien pójść za ciosem i nakręcić mocny thriller, a nie komedyjkę. Czekamy na thrillery trzymające w napięciu, a nie lekkie filmiki :)

La_Pier

Żeby troszeczkę przywrócić równowagę, trzeba jasno powiedzieć, że De Palma będąc mistrzem thrillera, nigdy nie nakręcił i nakręci już prawdziwego kinowego arcydzieła - czyli dyszki. "Chinatown" (także thriller) Polańskiego, dzieło kompletne, dzieło na serio, przepełnione dojmującym smutkiem, ale będące także kwintesencją kinowej stylizacji, przemyślane w najdrobniejszych szczegółach. Polański więc "bawi się" kinem, ale na serio;) A De Palma po prostu się bawi.

U De Palmy jest przepyszna zabawa w kino, zawsze była i zawsze będzie. Nasącza taśmę campem i kiczem jak nikt inny. Tyle że przez to aktorzy często u niego są nieistotni, jak ten typek z "Body Double". Aktorzy u De Palmy zazwyczaj nie tworzą wielkich kreacji, są tylko przejaskrawionymi elementami zabawy kinowej np. Pacino w "Scarface" czy De Niro w "Nietykalnych". Kiedy De Palma spróbował zrobić coś na serio (Ofiary Wojny, Redacted), to najczęściej wychodziła błazenada. Być może "Życie Carlita" jest tu wyjątkiem.

Ponadto Polański to przecież także "Wstręt" i "Dziecko Rosemary", te dzieła poszarpały niejednemu widzowi nerwy, dużo bardziej niż filmy Briana. "Frantic" wg. mnie jest wyborny, a scena tańca Forda z Seignier to klasyka kina.

GhostFace

Polański dla mnie też nigdy nie nakręcił żadnego totalnego arcydzieła. W "Chinatown" w którym mamy niezwykle wielopoziomową intrygę doprowadzoną do scenariuszowej i reżyserskiej perfekcji, Romek nie powiedział żadnej prawdy o świecie. Bo czy można mu uwierzyć, gdy w końcówce jasno stwierdza, że świat jest przesiąknięty tylko złem? Nie, nie można :)

De Palma natomiast nigdy nie miał wielkich ambicji i nic chciał być zapamiętany jako reżyser dla którego nie ma rzeczy niemożliwych do osiągnięcia. Tak jak piszesz, dla niego liczy się głównie sama frajda wynikająca z intertekstualnych odnośników porozsiewanych tu i ówdzie w jego filmach. Niewątpliwie udało mu się raz zbliżyć do ideału i zademonstrować pełnię swoich możliwości. Mowa tu oczywiście o "Femme Fatale", cały czas bardzo mocno niedocenionym fabularno-wizualnym majstersztyku.

"Dziecko Rosemary", to dla mnie horror, a nie thriller. A my mówimy o tym drugim gatunku. Z kolei "Wstręt" być może nie daje widzowi wytchnienia, lecz to dramat psychologiczny, nawet nie thriller ani tym bardziej horror. Gdy zestawić ze sobą wyłącznie same thrillery Polańskiego i De Palmy, to widać jak na dłoni, kto jest obecnie królem tego gatunku, a kto dopiero próbuje stać się księciem. Niech Polański przestanie kręcić te lighty, co ostatnio kręci, to może kiedyś zdoła się zrównać z De Palmą, bo "Autor widmo", to thriller pełną gębą. Ale wątpię, Romek ma już niewiele czasu. Nie rozumiem tylko dlaczego marnuje ten czas na komedyjki zamiast kręcić rasowe thrillery. W ten sposób nie dogoni De Palmy ani nie prześcignie.

La_Pier

No wiesz, ale za to Ron Shelton jest mocniejszy od De Palmy w kinie sportowym;)

Horror czy thriller, granica często cieniutka. Nie uwierzę jak powiesz że ogółem De Palma może się równać z Polańskim, który nawet etiudy w szkole filmowej robił genialne.

"w którym mamy niezwykle wielopoziomową intrygę doprowadzoną do scenariuszowej i reżyserskiej perfekcji" - zgoda;) Dodaj do tego aktorstwo najwyższych lotów, muzykę i tragedię iście antyczną. Nie brakuje też cytatów, zakończenie to przecież wspaniałe nawiązanie do "Vertigo".

"Chinatown" jest totalnym arcydziełem. W filmie Polańskiego, widzimy wiele odcieni, jest tam też miejsce na dobro. Fatalizm oczywiście oplata całą historię, a gdy patrzymy na ostatnie ujęcia z Hustonem i córeczką, mamy diaboliczność większą niż w jakichkolwiek thrillerach i horrorach De Palmy.

Podsumowując - De Palma królem współczesnego "czystego" thrillera jest, ale ogólnie Roman rządzi:)

GhostFace

"Nie uwierzę jak powiesz że ogółem De Palma może się równać z Polańskim, który nawet etiudy w szkole filmowej robił genialne"

Ciężko ich porównywać ze sobą. Widać, że De Palma specjalizuje się wyłącznie w thrillerach i to one najlepiej mu wychodzą. Polański ma bogatą twórczość, bardziej złożoną. Nie wiem czy aż tak znowu lepszą, gdyż również popełnił kilka gaf w swojej karierze.


""w którym mamy niezwykle wielopoziomową intrygę doprowadzoną do scenariuszowej i reżyserskiej perfekcji" - zgoda;)"

Aha, to tak! Oj ;)


"Podsumowując - De Palma królem współczesnego "czystego" thrillera jest, ale ogólnie Roman rządzi:)"

Na pewno De Palma rządzi w thrillerach i to właśnie Brian przedłużył widzom hitchcockowską erę o kolejne 30 lat z hakiem. Romek przejawia dużo większe ambicje. Ale tego "Pianisty" nie powinien kręcić, bo od tego są biografie, dokumenty i książki historyczne.

La_Pier

Wiesz, przeżył getto, więc myślę że jeśli ktoś ma prawo kręcić na ten temat, to właśnie świadek tamtych wydarzeń.

Zresztą kino ma prawo do wszystkiego, bo na koniec liczy się jak to się robi, a nie o czym.

Sam Polański uważa "Pianistę" za swój najważniejszy film.

użytkownik usunięty
GhostFace

"Sam Polański uważa "Pianistę" za swój najważniejszy film."
Najważniejszy? To na pewno. Jak sam wspomniałeś, przeżył getto, udało mu się uciec i osiągnąć olbrzymi sukces życiowy. Można ironicznie rzec, że spełnił swój American Dream. Zawsze można było się spodziewać, że człowiek, który przeżył holokaust i został reżyserem i to nie byle jakim nakręci mniejszy bądź większy film o tamtych czasach, Polańskiemu wyszło wielkie i przede wszystkim dobre dzieło.
Także Roman to zdecydowanie jeden z najwybitniejszych reżyserów w historii kina, a dla mnie jest na podium wraz ze Scorsese i Coppolą. Popieram Twoje słowa o "Franticu", bardzo stylowy i nie do zapomnienia trhiller :)

GhostFace

"Wiesz, przeżył getto, więc myślę że jeśli ktoś ma prawo kręcić na ten temat, to właśnie świadek tamtych wydarzeń."

Niech w takim razie napisze książkę, a nie robi sztuczny cyrk z aktorami. To nie będzie już to samo. To tylko kamera rejestrująca aktorów wykonujących polecenia reżysera. Dlatego zawsze wolę skromniejsze tematy.

La_Pier

Książka też tego nie odda, dokument też tego nie odda, to nigdy nie będzie prawda, nigdy nie będzie przeżycie 1 do 1. Czyli najlepiej w ogóle o tym nie wspominać, zapomnieć? W kinie fabularnym nie powinno być tematów tabu.

GhostFace

Tu nie chodzi o tabu, tylko o porażkę w starciu z takim tematem. Najbliżej "prawdy" był Spielberg, lecz niestety pogrążył się tym całym cholernym patosem. Dokument na pewno lepiej odda koszmar tamtych dni, które niestety wydarzyły się naprawdę.

użytkownik usunięty
La_Pier

"Polański ma bogatą twórczość, bardziej złożoną. Nie wiem czy aż tak znowu lepszą, gdyż również popełnił kilka gaf w swojej karierze."

O jakich gafach mówisz?

"Frantic", "Pianista" - to jeszcze mało ci gniotów nakręcił? Nie wiedzieć czemu jest uważany za jednego z najwybitniejszych reżyserów. U mnie w pierwszej 10-tce by się nie zmieścił. Taki sam nudny dziadzio, jak Coppola i Scorsese. Nie mają żadnych szans z Bergmanem, Tarkowskim, Kubrickiem, Antonionim, Viscontim, Haneke, Kieślowskim i Fellinim.

użytkownik usunięty
La_Pier

Tarkowski, Bergman to strasznie przeciętni reżyserzy, którzy robią filmy jak to ktoś ładnie ujął "dla siebie". Zwłaszcza Tarkowski od którego kipi pseudointelektualizmem, zbędnym bełkotem i artyzmem na siłę. Widać to w każdym calu w jego filmach, chociażby 10 minutowe ujęcie na autostradę z "Solaris", jak i śmieszne dialogi w "Stalkerze" i bullettimy. Z wiekiem człowiek mądrzeje, staje się coraz bardziej dojrzalszy i na dzień dzisiejszy mogę rzec, że Ci panowie to kiepscy reżyserzy. Kino to przede wszystkim rozrywka, w takim celu powstało kino i to kryterium powinno być spełniane i dzisiaj. Prawdziwym wyczynem jest zrobić mądry film z pozoru nic nie znaczącej historyjki, a nie robić filmy pod siebie, napakować wszędzie wiele kiczowatych symboli i basta. Chociażby ujęcie deszczu w "Stalkerze", które ma symbolizować oczyszczenie. Banał goni banał, to ma się nijak do fabuły i właśnie tacy twórcy jak Tarkowski czy Bergman to praktycznie jedni z najmniej ciekawych reżyserów jacy mogą być. Jak już powiedziałem, zadaniem każdego twórcy jest przede wszystkim rozerwanie widza, a jeśli dodatkowo to zmusi do refleksji to można powiedzieć wtedy, że obcujemy z dziełem ambitnym. I to nie jest kwestia gustu, że nudzi mnie Ingmar, bo "Poziomki" czy "Jesienna Sonata" to są filmy jak najbardziej do obejrzenia, ale na Boga! Jak można zachwycać się "Szeptami i krzykami", filmem bez fabuły i bez jakichkolwiek emocji, bo te krzyki tam są jedynie pozą, są zagrane, nie widać żadnych emocji w filmie, sztuczny tragizm, który ukazuje Bergman w tym filmie to tragizm tego filmu, kompletny brak artyzmu. Co do reszty panów - Antonioni jest całkiem sprawnym rzemieślnikiem - "Powiększenie" to całkiem ciekawy trhiller bez trhillera, da się? Da się .Haneke stworzył jeden z najwspanialszych filmów jakie było mi dane obejrzeć - "Pianistkę", szkoda, że reszta jego filmów już taka nie jest. Kieślowski jest dobry, Fellini podobnie jak Haneke jest dla mnie twórcą jednego filmu - "La Strady", kolejne wielkie i świetne dzieło o samotności o wolności, w którym jest fabuła, są aktorzy, są postaci, czyli krótko mówiąc normalny film. O Kubricku chyba mówić nie muszę, jeden z moich ulubionych ;)

"Fellini podobnie jak Haneke jest dla mnie twórcą jednego filmu - "La Strady"

Przykro mi, ale po tym stwierdzeniu nie mogę Cię, póki co dodać do znajomych;)

Dzieciaku, dorośnij, a gdy już ten trudny etap osiągniesz, wówczas koniecznie dokształć się w materii filmowej. To tyle, bo to, co napisałeś pod adresem najwybitniejszych reżyserów w historii kina, to prawdopodobnie najbardziej płaska wypowiedź wszech czasów. Świadczy to tylko o Tobie. A jak? Ano tak, że jesteś jednym z najbardziej małostkowych userów na Filmwebie o prymitywnym, bo niestety wyjątkowo powierzchownym podejściu do kina. Nie rozumiesz wyższych funkcji przypisanych kinu. Nie czujesz w pełni kina, a próbujesz podlizywać się GhosFace'owi (znanemu z dobrego smaku) i często również mi - to takie śmieszne. Nie licz na jego ani moją przychylność, pisząc niepoważne dyrdymały jakoby Antonioni był sprawnym rzemieślnikiem. Artyzm jest Ci totalnie obcy. Nie masz zielonego pojęcia o sztuce filmowej. Nie szukasz alternatywnych dróg pochłaniając tendencyjne komentarze dotyczące świata i człowieka, pochodzące od reżyserów-rzemieślników których nie stać na szeroki horyzont myślenia. Zachwycasz się prostymi opowiastkami, dusząc się przy bardziej skomplikowanych fabułach Bergmana czy Felliniego. Jesteś widzem mało wymagającym i nieobeznanym, ale to już wyłącznie Twoja wina. Bo każdy sam decyduje o tym co chce mieć w głowie, a u Ciebie pod tym względem z pewnością nie jest wesoło, amatorze :)

użytkownik usunięty
La_Pier

Najważniejsze La_Pier, że ty jesteś znawcą i to w dodatku kompletnie chorym. Niektóre filmy które uważasz za arcydzieła pokroju "Gry wstępnej", która jest filmem chorym, dla chorych ludzi to dodatkowo cie umniejsza. Takie filmy nie mogą się podobać ludziom o zdrowych zmysłach, są przeznaczone dla tych skrzywionych osobników :)

Nie dojrzałeś do "Gry wstępnej". Dostrzegasz w tym filmie jedynie festiwal przemocy, zapominając o czym reżyser przede wszystkim opowiada w tym filmie. Dla Ciebie każdy reżyser pokazujący przemoc bez ceregieli jest albo chory albo głupi, najczęściej jedno i drugie. Skrzywdził Cię ktoś mocno? Bo Twoje myślenie jest wyjątkowo trywialne i urągające ważnym tematom podejmowanym przez "Grę wstępną". I naprawdę nie trzeba być psycholem (tak jak sugerujesz) żeby docenić ten obraz. Jest on skierowany do widza poważnego, a nie niedojrzałego dzieciucha.

użytkownik usunięty
La_Pier

Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Są granice dobrego smaku, w "Grze wstępnej" reżyser nie próbuje niczego "ambitnego" pokazać, a jedynie szokować. A wiadomo, dobry znawca zawsze lubi szokujące filmy.

Z każda kolejną wypowiedzią kompromitujesz się coraz bardziej i jeżeli na tym Ci zależało, to bez wątpienia przeszedłeś samego siebie. Twoje kołtuńskie myślenie o filmie jest nie do zaakceptowania. Ostatnie zdanie, to istny popis totalnej głupoty z Twojej strony.

użytkownik usunięty
La_Pier

Prawda w oczy kole, nie? Podobnie jest z Von Trierem i "Dogville", szczyt pseudo sztuki, to musi być dobre, bo jakże inaczej? Mam propozycję, wracaj oglądać te swoje prawdziwe arcydzieła, które de facto są filmami bez filmów. Nie potrafisz odróżnić prawdziwej sztuki od prowokacji i nigdy prawdopodobnie jej nie rozróżnisz bo granica jest cienka. Bardziej wiarygodny jest chłopek, który lubi i ceni Nolana i jest w tym szczery aniżeli ktoś kto podnieca się jednocześnie filmami wybitnymi i pseudo artystycznymi.

Błaźnie, nie chce mi się z Tobą rozmawiać.

użytkownik usunięty
La_Pier

Pan jest cham i prostak.

Przy Tobie moje wyczyny bledną. Zastanów się więc kto tu tak naprawdę jest chamem i prostakiem.

użytkownik usunięty
La_Pier

Zastanowiłem się i podtrzymuje to.

Oczywiście pleciesz, co Ci ślina na język przyniesie. Człowiek, który bez przerwy narzeka na amerykańskie kino rozrywkowe, "hollywoodzkie gnioty dla mas", blockbustery zapoczątkowane przez Spielberga i Lucasa, nie powinien chyba mówić, że "kino to przede wszystkim rozrywka". Jesteś za, a nawet przeciw?

Łaskawe nazywanie Antonioniego "całkiem sprawnym rzemieślnikiem" jest jak puszczenie bąka w towarzystwie. Filmy Antonioniego, jak mało którego europejskiego twórcy, odbiły się echem w kinie amerykańskim. Powstały liczne wariacje na bazie "Powiększenia", choćby wśród Twoich ukochanych twórców: Coppoli ("Rozmowa") czy De Palmy ("Wybuch"). Również w "Taksówkarzu" - najbardziej wyrafinowanym i ambitnym filmie Scorsese - czuć sporo samotności i emocjonalnej pustki Antonioniego. Zresztą popatrz, jak Scorsese na własnej uroczystości AFI witał owacją na stojąco tego "całkiem sprawnego rzemieślnika".

http://www.youtube.com/watch?v=0b8xtTbJXlY

Następnym razem zaczerpnij świeżego powietrza, zanim zaczniesz wywody o twórcach, do których nie dojrzałeś. Pewnie sam Scorsese obiłby Ci gębę za takie "mądrości", wygłaszane o jego własnych idolach. Mógłby na Ciebie nasłać "chłopców z ferajny" lub jakiegoś "wściekłego byka" ;)

użytkownik usunięty
feuerbach

Kino hollywoodzkie z definicji jest słabe bo bazuje na samych znanych schematach, ale lepsze to niż bełkot Bergmana dla mas pseudointeligentów. Ja sobie nie zaprzeczam bo zawsze mówiłem, że kino popkulturowe, blockbustery i hollywoodzkie pierdołki to kino dla mas, tania rozrywka, ale z drugiej strony nie da się ukryć, że najlepsze filmy powstały właśnie w tej krainie hipokryzji i obłudy. Bo zdarzają się twórcy, którzy wywracają kino do góry nogami. Takim twórcą jest Scorsese, Coppola, Tarantino czy Pollack.
Nie chcę się powtarzać dlatego nie wspomnę o tym już, że w filmach liczy się przede wszystkim forma, coś czego nie zobaczymy u Tarkowskiego czy Bergmana.

"ale z drugiej strony nie da się ukryć, że najlepsze filmy powstały właśnie w tej krainie hipokryzji i obłudy."

Zależy dla kogo.


"Bo zdarzają się twórcy, którzy wywracają kino do góry nogami. Takim twórcą jest Scorsese, Coppola, Tarantino czy Pollack. "

Nicholsa, Cassavetesa, Pakulę, Arthura Penna, Schlesingera, Friedkina i Altmana już zgubiłeś, ignorancie. W kółko jeno Scorsisi, Polak i Kłopolla :( A o tym co się działo poza USA już nie raczysz wspomnieć, bo i po co.


"że w filmach liczy się przede wszystkim forma, coś czego nie zobaczymy u Tarkowskiego czy Bergmana."

No, zwłaszcza Tarkowski nie nadawał swoim filmom szczególnej formy. Ja pierdo...

"Kino hollywoodzkie z definicji jest słabe bo bazuje na samych znanych schematach"

Nie wiem co to za "definicja" kina holywoodzkiego. Kręcić według schematów jest najprościej i żadna wyimaginowana "definicja" nie ma tu nic do rzeczy. Kino amerykańskie ma taki problem, że to jest przede wszystkim biznes. A jak w każdym biznesie - od sklepiku osiedlowego, po ogromne korporacje (w tym również wytwórnie filmowe) - kasa musi się zgadzać. Zresztą trudno się dziwić - chodzi o dużo większe pieniądze niż w Europie. Nawet jeśli trafi się paru autorskich oszołomów typu Lynch, bracia Coen, Anderson, Kaufman czy nawet Tarantino, to nic tej prawdy nie zmieni. Jeśli chcesz kręcić film za 150-200 mln $, to widz nie może wyjść z kina niezadowolony, nie wrócić na seans za tydzień, nie kupić za pół roku płytki DVD. Albo uderzasz widza w sumienie, albo w portfel. "That's entertainment".


"lepsze to niż bełkot Bergmana dla mas pseudointeligentów"

A co to za nowomowa? "Masy pseudointeligentów" - jakieś nowe sformułowanie? To już nie "elYta" czy "kółko wzajemnej adoracji". Całe masy są tych pseudointeligentów? Za Bergmanem osobiście nie szaleję (choć doceniam), więc chętnie bym przeczytał jakąś rzeczową krytykę. Pisaną ze zrozumieniem i szacunkiem dla jego twórczej ambicji, ale potrafiącą dostrzec i bez pardonu wytknąć fałsz czy artystyczną arogancję. Niestety Twoim wywodom o "bełkocie" i "pseudointeligentach" bliżej do piaskownicy.


"Nie chcę się powtarzać dlatego nie wspomnę o tym już, że w filmach liczy się przede wszystkim forma, coś czego nie zobaczymy u Tarkowskiego czy Bergmana."

W filmach liczy się przede wszystkim forma? To też nowość. Dla mnie jednak - niezależnie czy to kino artystyczne, czy rozrywkowe - treść jest trochę ważniejsza od formy. Zresztą nie wiem, czy rozumiemy tą "formę" w sposób jednoznaczny. Ja mogę się nawet domyślić, o co Ci chodzi. Ty byś chciał, żeby Bergman, zamiast ludzi gadających o swoich dylematach, zilustrował cały problem pewną żywiołową historią (vide Coppola w "Czasie apokalipsy"). To wciąż ma więcej wspólnego z treścią i scenariuszem filmu, niż z jego formą. Jeżeli uważasz, że pod względem formy (reżyserii, aktorstwa, zdjęć) filmy Bergmana ustępują produkcjom amerykańskim, to nie mamy o czym rozmawiać.

użytkownik usunięty
feuerbach

"Ty byś chciał, żeby Bergman, zamiast ludzi gadających o swoich dylematach, zilustrował cały problem pewną żywiołową historią"

Owszem, jeśli film nie ma impetu to przeważnie jest nudny. Przeważnie nie znaczy zawsze - ale zawsze tak jest w przypadku np. Bergmana. On nie potrafił robić dobrych filmów, które zaciekawią widza, a jedynie jak Tarkowski nagrywał aktorów wygłaszających swoje filozoficzne kwestie, to nie jest moje kino. Ja wole jak wspomniałeś Coppole i jego "Czas Apokalipsy", który jest filmem refleksyjnym, ale nie na siłę bo tam jest również akcja i intryga, a nie jedynie najazdy kamery na twarze bohaterów.

Niektórych interesuje w filmach wyłącznie spluwa, fura i mózg na ścianie. Na całe szczęście twórczość Bergmana i Tarkowskiego charakteryzowała się znacznie bardziej wysublimowanym postrzeganiem kina.

użytkownik usunięty
La_Pier

Całe szczęście, że nie tylko mózg i krew mnie pociąga w kinie. Całe szczęście...

I oto przemówił wielki kontestator nie znający litości dla panoszącej się wszędzie filmowej tandety. Tymczasem prawda jest taka, że jesteś asekurantem bojącym się podjąć większego ryzyka. Oglądasz bezpieczne filmiki i się nimi zachwycasz. Nie udawaj konesera. Z Twoim poczuciem smaku, to niemożliwe.

użytkownik usunięty
La_Pier

Dobrze, że na świecie są jeszcze prawdziwi krytycy Twojego pokroju LA_PIER. Prawdziwy z Ciebie gejzer intelektu.

Nie udało Ci się zabłysnąć, mierny sarkazm. Spróbuj w końcu czegoś nowego: otwórz oczy na prawdziwą sztukę filmową. Bywaj.

użytkownik usunięty
La_Pier

Sarkazm dobry, bo prosty i prawdziwy.

"otwórz oczy na prawdziwą sztukę filmową."

De Palma się do nich zalicza? Bo jeśli tak to mogę uchodzić za oświeconego bo cholernie chcę obejrzeć do końca jego filmografię. "Body double" i "Blow out", niech no tylko dorwę!

De Palma, to artysta, więc można powiedzieć, że chociaż znasz się na thrillerach ;) "Body double", to wyśmienita zabawa w kino, ale nie chcę Ci zdradzać zbyt wiele. "Blow out" mnie nie porwało. "Blow-up" i "Rozmowa" wyróżniają się lepszą fabułą. De Palma spóźnił się.

La_Pier

"Frantic", "Pianista" - to jeszcze mało ci gniotów nakręcił? Nie wiedzieć czemu jest uważany za jednego z najwybitniejszych reżyserów. U mnie w pierwszej 10-tce by się nie zmieścił. Taki sam nudny dziadzio, jak Coppola i Scorsese.

Lucas, Burton, Nolaniec to jest dopiero supergrupa;))

La ponosi Cię;)

I przypomnij sobie "Frantica", bo nie chce mi się wierzyć, że nie jesteś fanem tego filmu.

GhostFace

"La ponosi Cię;)"

Czyżby? :) Co takiego niebywałego Polański nakręcił żeby go stawiać w jednym rzędzie z Kubrickiem bądź Antonionim? Ci dwaj to giganci, a ich filmy na zawsze zmieniły oblicze kina. Czy Polański ma na swoim koncie bardziej złożone dzieło, które odcisnęło ogromne piętno na kinie? Otóż nic takiego nie ma. Nigdy nie zrealizował filmu po którego obejrzeniu można rzec: ja pie*dolę! :) Śmieszą mnie te analizy co niektórych Autorów, w których doszukują się istotnych treści zawartych w "Dziecku Rosemary" i "Chinatown". Pierwszy jest intrygującym horrorkiem, a drugi noirem z pazurem. Ale to wszystko. Nie są to dzieła niesamowicie wartościowe, ponadczasowe z głębszym dnem. Żebyś mnie źle nie zrozumiał: Polański to znakomity reżyser, ale w starciu z tymi największymi nie ma najmniejszych szans. Tworzy zbyt gładkie kino (co nie znaczy, że mu ono źle wychodzi).


"I przypomnij sobie "Frantica", bo nie chce mi się wierzyć, że nie jesteś fanem tego filmu."

Kiedyś wrócę do niego.


"Lucas, Burton, Nolaniec to jest dopiero supergrupa;))"

He he, to wiadomo. Specjaliści od wyciągania kasy z kieszeni naiwnych.

La_Pier

Ja mimo wszystko stawiam Polanskiego wśród największych. Ogromny talent, prawdziwe zwierze filmowe, co ujawnił już w szkole filmowej, był dojrzałym filmowcem dużo szybciej niż np. Kubrick. "Killing" Kubricka, przegrywa starcie z "Nożem w wodzie".

"Chinatown" to najlepszy film Romana i jeden z najlepszych w historii kina. Jest to też najlepszy film noir, choć przecież nie jest klasycznym filmem gatunku. Huston jest prawdopodobnie najbardziej przerażającym i odpychającym czarnym charakterem jaki zaszczycił ekrany kinowe, a w tym jak został poprowadzony ogromnie czuć rękę Polańskiego. Nicholson? Najlepsza rola w karierze IMO.

No i ten scenariusz, być może najlepszy w ogóle. Wielowarstwowa opowieść - noir, thriller, dramat psychologiczny, femme fatale - prawdziwie fatalna, piękne odwrócenie gatunkowego schematu.

Teksty:

Noah Cross: "You've got a nasty reputation, Mr. Gittes. I like that." - po końcowym gongu, nie jest to już zabawne.


Najlepsza finałowa linijka ever - "Daj spokój Jake, to Chinatown".

Polanski mówił że "Chinatown" jest jak spirala prowadząca prosto do piekła, dlatego też jako AUTOR postawił na swój finał. Evans i Towne chcieli czegoś pozytywniejszego. Być może gdyby było to ciut pozytywniejsze, mielibyśmy 11 oskarków, a nie 11 nominacji, ale jak dużo straciłby ten obraz.

"Chinatown" nie ma nic wspólnego z gładkim kinem. Skończone arcydzieło sztuki filmowej.


No i ten pocięty, wścibski nochal Gittes'a;) Z pozoru mała rzecz, a wyraża ogromnie dużo.


Antonioni to głębokie kino, wiadomo nowy język filmowy, ale jeśli chodzi o formę to Polanski górą (Nawet biorąc pod uwagę "Powiększenie"). Wielu teoretyków kina tu by mnie poparło, że Antonioni to maksimum przekazu, ale technicznie nie zawsze było perfekcyjnie.

Zresztą wpadam w pułapkę porównania gigantów, a nie lubię tego specjalnie. Uwielbiam Antonioniego, Polanskiego, Bergmana, Kubricka, Spielberga, Hitcha, Felliniego, Wylera, Manna, Leana i wielu innych - kocham kino. I co mnie bardzo cieszy, nie jest ono dla mnie rozrywką (no w każdym razie w małym stopniu), tylko sposobem na inne postrzeganie świata. Ograniczenie się jedynie do swojego jest nie do zaakceptowania;)


GhostFace

Cholera, ta edycja postów to zgroza.

GhostFace

Hi hi, racja. Ostatnio cały Filmweb, to jeden wielki horror, the horror, the horror... the horror...

GhostFace

"Ogromny talent, prawdziwe zwierze filmowe, co ujawnił już w szkole filmowej, był dojrzałym filmowcem dużo szybciej niż np. Kubrick. "Killing" Kubricka, przegrywa starcie z "Nożem w wodzie".

To o niczym nie świadczy. Ważne jak facet kończy, a nie jak zaczyna. Zobacz jak skończył Kubrick, a jak kończy Romek - w komedyjkach.


"Nicholson? Najlepsza rola w karierze IMO. "

Zdecydowanie typowałbym tu "Lśnienie". I nawet wolę Jacka bardziej w "Locie" niż w "Chinatown". Ale u Polańskiego stworzył wybitną rolę i nie można tego nie dostrzec.


""Chinatown" nie ma nic wspólnego z gładkim kinem. Skończone arcydzieło sztuki filmowej."

Miałem na myśli to, że filmy Romka nie są aż tak artystyczne jak dzieła innych wielkich reżyserów. Są raczej kręcone pod dużą widownię - "Dziecko Rosemary", "Chinatown", "Frantic", "Dziewiąte wrota", "Autor widmo". Nie są to filmy dla skromnej grupki wybrańców. Romek opowiada po bożemu, martwiąc się za każdym razem czy widz załapie o co mu chodzi. Bo gdyby tak nie było, to inaczej by kręcił. I z tego punktu widzenia jego filmy są gładkie. Nie trzeba na nich zbytnio myśleć. Nie zmęczą widza jak kino Bergmana i Tarkowskiego. Romek nie eksperymentuje z formą i bliżej mu do mainstreamu niż prawdziwego kina niezależnego. Brakuje u Polańskiego tej artystycznej wolności i odwagi, którą miał kiedyś np. Von Trier. Ten miał i nadal cały czas ma w dupie typowego widza :) Romek kręci prosto. Klasycznie aż do bólu. Kubrick również robił kino i dla konesera i dla zwykłego widza, lecz jemu to wychodziło perfekcyjnie do samego końca.


"Antonioni to głębokie kino, wiadomo nowy język filmowy, ale jeśli chodzi o formę to Polanski górą (Nawet biorąc pod uwagę "Powiększenie"). Wielu teoretyków kina tu by mnie poparło, że Antonioni to maksimum przekazu, ale technicznie nie zawsze było perfekcyjnie. "

Antonioni to wielki przełom - "Przygoda" i "Zaćmienie", to była zupełnie nowa jakość w kinie. Nikt wcześniej nie opowiadał historii w taki sposób. Nie zgodzę się, że Polański lepszy jeżeli chodzi o formę. "Zawód: Reporter" technicznie jest tak niesamowicie perfekcyjny, że Polański z całym swoim repertuarem może się schować na Bermudy :)

"Uwielbiam Antonioniego, Polanskiego, Bergmana, Kubricka, Spielberga, Hitcha, Felliniego, Wylera, Manna, Leana i wielu innych - kocham kino. I co mnie bardzo cieszy, nie jest ono dla mnie rozrywką (no w każdym razie w małym stopniu), tylko sposobem na inne postrzeganie świata. Ograniczenie się jedynie do swojego jest nie do zaakceptowania;)"

Lubię każdego reżysera, który ma coś ciekawego do powiedzenia. Wszystkich wymienionych przez Ciebie bardzo cenię. Jednak nie możemy zapominać, że są reżyserzy naprawdę wielcy i ci mniejsi :) Nie ograniczam się i nie oglądam wyłącznie filmów ulubionych reżyserów, ale też wiem, że nie ma co marnować czasu na tandeciarzy na których zawiodłem się wielokrotnie. Dlatego oglądam teraz mniej, ale za to większą uwagę skupiam na podejmowanych tematach i na tym czy są one rzeczywiście godne uwagi. Dlatego pewnie już nigdy nie dokończę nolanowskiej trylogii o "Batmanie".

użytkownik usunięty
La_Pier

"Nigdy nie zrealizował filmu po którego obejrzeniu można rzec: ja pie*dolę! :)"

Fakt, nie stworzył takiego filmu. Chyba jeszcze nigdy tak po żadnym seansie nie powiedziałem.

"Miałem na myśli to, że filmy Romka nie są aż tak artystyczne jak dzieła innych wielkich reżyserów. Są raczej kręcone pod dużą widownię - "Dziecko Rosemary", "Chinatown", "Frantic", "Dziewiąte wrota", "Autor widmo". Nie są to filmy dla skromnej grupki wybrańców."

I całe szczęście. To świadczy tylko o wielkiej klasie Polańskiego i o tym, że zjada Antonioniego, Bergmana i Tarkowskiego na śniadanie. Filmy pozbawione formy w/w reżyserów nie mogą się równać w najmniejszym stopniu z twórczością Romka, którego filmy są doskonałe zarówno pod względem formy i treści. Jedynie chyba Kubrick w małym stopniu z Twoich typów może stanąć do boju z Polańskim lub Scorsese. Bo faktem jest, że zrobił kilka dobrych filmów - "Ścieżki Chwały", "Barry Lyndon" czy "Full Metal Jacket" to produkcje na bardzo wysokim poziomie.

Jem krówkę, chcesz jedną? Masz, trzymaj.

"I całe szczęście. To świadczy tylko o wielkiej klasie Polańskiego i o tym, że zjada Antonioniego, Bergmana i Tarkowskiego na śniadanie. Filmy pozbawione formy w/w reżyserów nie mogą się równać w najmniejszym stopniu z twórczością Romka, którego filmy są doskonałe zarówno pod względem formy i treści. "

He he, myśl u Romka jest prosta jak kij od szczotki, więc niby jak może zjeść największych mistrzów na śniadanie? Jak może dorównać filozofom Bergmanowi i Tarkowskiemu? Zastanów się lepiej. A w thrillerach Polański jest daleko w tyle za Hitchcockiem, De Palmą, Pakulą i Verhoevenem. A technicznie, Romana bije na głowę, Fincher.

"Jedynie chyba Kubrick w małym stopniu z Twoich typów może stanąć do boju z Polańskim lub Scorsese. Bo faktem jest, że zrobił kilka dobrych filmów - "Ścieżki Chwały", "Barry Lyndon" czy "Full Metal Jacket" to produkcje na bardzo wysokim poziomie."

Scorsese, Polański i wszyscy inni nie dorastają Kubrickowi do pięt. Ten jako jedyny był nie do zdarcia. W "Oczach szeroko zamkniętych" jest więcej napięcia niż w którymkolwiek thrillerze Polańskiego.

użytkownik usunięty
GhostFace

"Chinatown" trhillerem to raczej nie jest, zwłaszcza, że specjalnie został wystylizowany na noir. A noir nigdy nie będzie czystym trhillerem, lecz po prostu kryminalną opowieścią.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones