Gdzieś przeczytałem, że w pierwszych 15 minutach filmu nie ma ani jednaego cięcia. Ja się dopatrzyłem dwóch cięć tak sprytnie ukrytych, że można się na to nabrać. W pewnej chwili kamera zostaje całkowicie zasłonięta przez jakiś ludzi i wtedy następuje cięcie - Nicolas Cage nagle znajduje się w innym miejscu, z innej perspektywy jest pokazywany. Drugi moment jest wtedy gdy kemera przelatuje blisko ściany znowu zasłaniając cały ekran :)
Cały film zapowiada się nieźle, nawet bardzo dobrze. Świetny montaż (na początku nawet jego brak), wciągające wydarzenia, niezły klimat podsycony specyficzną muzyką. Druga część filmu spadła po równi pochyłej o dwie klasy. Robi się coraz mniej zaskakujący, coraz bardziej nużący. Reżyser nie zadał sobie trudu aby widz mógł ruszyć makówką i zastanawiać się, kto jest zamieszany w zamach. Podane jest to na tacy. Zakończenie jest baaaardzo przeciętne i bez pomysłu. Najgorsze co w tym filmie nam pokazano to sekwencje walki na ringu. Wiem, że walka była ustawiona ale wyglądała tak tragicznie, że nikt by się na nią nie nabrał. Jak widziałem tego murzyna stawiającego gardę i ruszającego się jak jakiś mutant to nie zdzierżyłem, ale mniejsza o to. Do momentu gdy pokazali jak kumpel Cage'a rozwala swoich ziomków film jest dobry a nawet bardzo dobry, reszta jest słaba. Jest schematyczna i przewidywalna. W filmie jednak liczy się też forma w jakiej nam go podano. Montaż, niezłe aktorstwo, dialogi są na poziomie. Postać przekupnego policjanta bohatera jest ciekawa. Generalnie lubię takie filmy i "Oczy węża" oglądałem z przyjemnością. 6/10