W poszyciu dziura, sytuacja krytyczna, a w tle muzyka z organów, prawie kościelna.. Nie wiem, kto to zaakceptował, ale chyba nie znam innego filmu z tak niedopasowanym soundtrackiem. Widz nie przeżywa żadnych emocji, aktorzy ruszają się jak muchy w smole, jakby chodziło o przyniesienie ketchupu z lodówki, a nie rychłą śmierć w przestrzeni kosmicznej, a muzyka to gwóźdź do trumny całej tej idiotycznej sceny.