Szukałem tego filmu przez kilka lat i to po to, by bardzo się rozczarować. Nie wiem, jak można było
zrezygnować z tak świetnego zakończenia książki. Przeinaczono wymowę filmu - zupełnie jak z
"Bazą ludzi umarłych" Hłaski.
Poza tym, czy ktoś zauważył, w którym momencie od rodziny oddalił się Noah?
Raczej trzeba było. Zastanów się, są lata 40., a ty oczekujesz od filmu tak drastycznych scen? Jakbyś chciał to przepuścić przez cenzurę?
Powijam nawet zakończenie. Przy książce byłem poruszony, wstrząśnięty, zdarzało mi się uronić niejedną łzę. Film nie wzbudza jakichkolwiek emocji, większość postaci na ekranie po prostu jest. Casy który przez cały film mówi kilka zdań? Rose of Sharon która nie marudzi, stryj John nie mówiący w kółko o swoim grzechu? Film sprawia wrażenie zlepku scen, jakiegoś zarysu czegoś co miało powstać ale się nie udało, książka została przez Forda całkowicie "wykastrowana". Myślę, że wiele osób które książki nie czytało, z filmu wiele nie będzie wiedzieć. Niczym nie wyjaśnione zniknięcie Noaha, był sobie i nagle go nie ma. Również jestem bardzo mocno rozczarowany.