Dałem "tylko" 6, gdyż film sam w sobie bdb, ale... no tak, przy książce (którą uważam za
jedną z najlepszych powieści WSZECHCZASÓW) jest zwyczajnie niczym.
Jeśli więc komuś spodobał się film, gorąco polecam przeczytać pierwowzór.
Skoro bdb no to 8 :). Uważam stwierdzenie iż książka przy filmie jest "zwyczajnie niczym" za stanowczo przesadzone. Wszystkie ważniejsze wątki zostały przeniesione na ekran, Anthony Quinn oddał postać Alexisa Zorby w każdym calu a całość dopełnia świetna muzyka. Jedyne co można zarzucić reżyserowi to fakt że nie przedstawił dalszych losów naszych bohaterów, ale może to i lepiej bo jest pretekst do przeczytania książki Kazantzakisa.
wszystkie wątki zostały przeniesione, ale jak? absolutnie zero tutaj tego genialnego klimatu "lęku egzystencjonalnego" z powieści... oczywiście wiem, że przenieść coś takiego na ruchome obrazy jest bardzo trudne, no ale nikt nikomu nie kazał robić ekranizacji ;) jak już się bierze za takiej klasy dzieło, trzeba się bardziej postarać, hehe
poza tym moje oceny są surowe, 8 może dostać tylko naprawdę bardzo dobry film, nie mówiąc o wyższych :)
pzdr
Klimat to kwestia sporna dla mnie film jest nim przepełniony od pierwszej do ostatniej minuty :) No cóż... Wszystko zależy od indywidualnych kryteriów oceniania :) pozdrawiam również.
Może wam się to wydać dziwne ale ja uważam że film miał genialny klimat, książka również, lecz te klimaty różniły się od siebie te odczucia są nieco inne i dość ciężko je opisać
Zgadzam się- książka i film to jakby dwa różne "obrazy" tego samego. I każde równie dobre ;)
Ja również uwaźam, źe ksiąźka i film miały różne klimaty, ale i książka i film brdzo mi się podobały.
Cóż, najpierw oglądałem 2 lub 3krotnie dopiero potem przeczytałem książkę. W moim skromnym odczuciu film jest wart co najmniej 9/10, książka, jakos nie przemówiła do mnie aż tak.
Ględzisz jak typowy jajogłowy. W książce nie ma choćby genialnej muzyki. Znam wiele filmów lepszych od książkowych pierwowzorów, z polskich np. "Ziemia obiecana". Znam też przynajmniej jeden film "książkowy" kompletnie spaprany - "Biały pies" Gary'ego. W "Zorbie" mamy dwie różne opcje, film jest bardziej emocjonalny, książka - intelektualna. Ale to nic nowego, takie są różnice między słowem a obrazem filmowym.
Osobiście uważam, że książka różni się dość znacząco od filmu (oczywiście nie akcją i fabułą, a klimatem). Książka jest znacznie bardziej filozoficzna, egzystencjalna, a film realny, bliżej "człowieka". W tej chwili nie mogę sobie przypomnieć epitetów, których używałem po przeczytaniu książki i obejrzeniu filmu, które były lepsze ( w końcu jest już dość późno ;P), ale jak sobie przypomnę to napiszę ;D.