Powiem tak film oglądałem trzeci raz a czułem się jakbym za pierwszym. Nie chodzi tu o zwroty akcji w fabule bo o nich wszystkich pamiętałem, ale np. sceny humorystyczne śmieszyły mnie jak za pierwszym razem, tak samo śmierć Manny'ego strasznie mnie zasmuciła, mimo iż wiedziałem że tak będzie. Końcówka oczywiście świetna ale jak zabili Tony'ego to prawie się popłakałem (znowu). Nie wiem czy to świadczy o magii tego filmu czy o mnie coś nie tak, ale cóż. Ode mnie zasłużona dycha.