Recenzja filmu

Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy (2015)
J.J. Abrams
Waldemar Modestowicz
Harrison Ford
Mark Hamill

Nostalgia się przebudziła, Moc niekoniecznie

"Przebudzenie Mocy" jest w jakimś stopniu nostalgicznym powrotem do "starej trylogii", jednak jego budowa, zwłaszcza fabularna każe się zastanowić czy nie mamy do czynienia z  czymś pomiędzy
Uwaga! Tekst zawiera niewielkie ilości spojlerów. Jeśli chcesz być zaskoczony podczas seansu, proponuję przełożenie na czas późniejszy lektury poniższej recenzji!

Siódmy epizod Gwiezdnych wojen rozpoczął dumny marsz przez sale kinowe, zgarniając przy okazji wszelkie tytuły rekordzisty box office'u i niewiarygodnie pochlebne opinie. To idealny czas dla Abramsa, ponieważ fani zniesmaczeni "nową trylogią", nadal nie mogą darować Lucasowi tego, co zrobił ze swoją marką. Oczywiście poza narzekaniami na "Mroczne Widmo" większość głosów jest niesłusznych i często, o ile nie zawsze, fala "hejtu" tworzona była sztucznie, tak jak obecnie sztucznie tworzona jest legenda wokół nowej części "Gwiezdnych wojen". "Przebudzenie Mocy" jest w jakimś stopniu nostalgicznym powrotem do "starej trylogii", jednak jego budowa, zwłaszcza fabularna każe się zastanowić czy nie mamy do czynienia z  czymś pomiędzy remakiem a rebootem "Nowej nadziei". 




"Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy" nie posiada elementu, który nie byłby echem przeszłości. Oczywiście nie jest 100% duchowym spadkobiercą "starej trylogii", gdyż jej duch umarł wraz z postępem technicznym, a odtworzenie klimatu nie jest już możliwe. Widać jednak mocne podobieństwa i to nie tylko w warstwie wizualnej czy w postaciach, ale przede wszystkim w scenariuszu. Dlatego znowu najważniejszy w tym wszystkim będzie pewien droid, który ma bardzo cenne informacje i nie może wpaść w ręce wroga, a akcję będą nakręcać młodzi bohaterowie, marzyciele, nieukształtowani, niedoświadczeni, ale również niepozbawieni pasji i specyficznych talentów. Wszystko to płynie na fali nostalgii, która objawia się, nie tyle w przerabianiu starej formuły, ale we wrednym jej kopiowaniu. Bohaterowie rzucają od niechcenia frazesy znane z poprzednich części (szczególnie Han Solo), na ekranie pojawiają się dobrze znane wątki, motywy, postacie oraz widma wydarzeń z poprzednich części. W wielu przypadkach nie są one podyktowane niczym innym, jak tylko chęcią odcięcia kuponu i mrugnięciem okiem do widza oraz uwypuklają jeszcze mocniej brak pomysłu na rewitalizację kultowej marki. Po raz kolejny widz gubi się w sytuacji politycznej w Galaktyce, a większość niedopowiedzeń zostaje zrzuconych na karb nadchodzących części. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku "Strażników galaktyki", gdzie Kino Nowej Przygody okazało się wtórnym doświadczeniem pełnym schematów, a i tak zostało ciepło przyjęte. Wskazuje to jedynie, że przepis na hit w Hollywoodzie jest prosty: sprzedaj ludziom markę sprzed lat lub zacznij nową, przypominającą znaną markę. Nieważne, co zrobisz i tak to kupią, bo na tym się wychowali.


Wszystko byłoby w porządku, gdyby "Przebudzenie Mocy" wyzwalało autentyczne emocje (nie tylko te związane z powrotem znanej serii) oraz naprawdę zaskakiwało czy posiadało jakiekolwiek nowe pomysły. Kino przygodowe nie lubi nudy i wtórności, tutaj nawet chaos i fajerwerki nie mogły odwrócić uwagi od osi fabularnej i dziwnego wrażenia, że ogląda się znowu to samo. J.J. Abrams ma ciężką rękę do reżyserii, jeszcze cięższą do pisania scenariusza (i nie pomógł nawet Kasdan, który po prostu przepisał swoje poprzednie scenariusze). W jego filmach z reguły dużo się dzieje, kamera drży i kadruje wszystko z dziwnych kątów, a eksplozje i flary maskują niedostatki fabularne i ogólne wrażenie, że cały scenariusz był pisany na kolanie, a pomysły pojawiały się klika dni przed ostatnimi dokrętkami na planie. A niedostatki te widać szczególnie w kluczowych momentach "Przebudzenia Mocy". Jest w filmie taka scena, gdy Kylo (główny czarny charakter)  wyzwany zostaje przez Rey (dziewczyna mechanik, główny protagonista), aby ściągnął hełm. Najgorsze jest to, że on to robi i to dwukrotnie w całym filmie! Siłą ikony Gwiezdnych wojen - Dartha Vadera był fakt anonimowości. Nawet później, gdy wszyscy wiedzieli, że jest to ojciec Luke'a - Anakin i tak nikt nie widział go bez hełmu. Budził grozę, gdy pojawiał się na ekranie czuć było podskórne napięcie. Widzowie zadawali sobie pytanie: "Czy to człowiek? A może droid? A może coś innego?". Mit wokół postaci tworzony był przez kilka części i opierał się na tajemnicy, która w "Przebudzeniu Mocy" została ujawniona za szybko. Nie mam nic do aktorstwa Adama Drivera, bynajmniej nie do jego modulowanego głosu, ale twarz aktora pasuje bardziej do filmów pokroju "Gwiazd naszych wina" lub "Charlie". Nie obrażając nikogo - to nie jest twarz antagonisty w "Gwiezdnych wojnach" i to nie jest sposób na pokazanie jej oraz ujawnienie tożsamości. Nawet w grach wideo, a konkretniej w cut scenkach, maski Sithów dopiero po zdarciu w czasie walki ujawniały tego, kto się pod nimi kryje. Kylo to raczej zagubiony nastolatek i buntownik - ikona i etos dla młodzieży, postać nie pasująca do ekipy antagonistów i "tych złych". Cały potencjał postaci Rena został zabity i jest on największym przegranym filmu. Nie dość, że dostaje manto od amatorów szermierki mieczem świetlnym, to w dodatku jego największy wynalazek zła zostaje całkowicie zniszczony. Ren to najgorzej rozpisany czarny charakter od wielu, wielu lat.


Jednak "Przebudzenie Mocy" to nadal dobry film. Wszelkie jego elementy składowe, a zwłaszcza charakteryzacja czy efekty specjalne, budzą uznanie i są wykonane z charakterystycznym pietyzmem. Sceny akcji, mimo że nie wiadomo o co w nich chodzi, mają odpowiedniego "kopa" i wywołują napięcie. Postaci są mocno zarysowane, a wiele z nich jest niejednoznacznych. Tylko ciężko doceniać to wszystko, ponieważ Lucas zrobił już taki film 38 lat temu. On przecierał szlaki Kina Nowej Przygody, Abrams jedynie podąża tym samym śladem. Upada, tam gdzie upadł Lucas, odnosi tryumfy dokładnie tam, gdzie Lucas. I niestety nie zapowiada się, aby miało się cokolwiek zmienić, nawet z innym reżyserem na pokładzie. Już w tej części widać, że kolejne wątki będą podobne do tych z "Imperium kontratakuje" (szkolenie Jedi) czy "Powrotu Jedi" (powrót na jasną stronę Mocy przez jednego z bohaterów). Pokazuje to również, że w mainstreamie panuje dość męcząca i nastawiona na pieniądze moda: zarysowujemy ogólnie świat, bohaterów oraz poszczególne wydarzenia i dajemy nadzieję na rozwój ich w kolejnych filmach. Pomysł ten wychodzi już bokiem np. twórcom MCU, których projekt z filmu na film traci coraz więcej widowni i zainteresowania. Odcinkowa konwencja dopada coraz więcej serii i zamienia kolejne części w odcinki serialu, który zwyczajnie nudzi.




Każde pokolenie ma swoje "Gwiezdne wojny", współczuję dzisiejszym dzieciakom, że Hollywood ma ich za nic i patrzy łakomie na ich portfele. Zapomina przy tym o najważniejszej idei, jaka przyświecała Kinu Nowej Przygody  - dawaniu przygody i radochy w kinie. "Gwiezdne wojny" zasługują na więcej, to seria tej klasy, że stawianie jej jarmarcznego pomnika nostalgii  nie wystarczy. Ostatecznie kolejny epizod "Gwiezdnych wojen" nie zadowala nikogo. Stare pokolenie może cieszyć się jedynie mrugnięciami okiem i poklepywaniem po plecach. Niby wszystko to samo, ale jakieś takie sterylne, nowe, bez ducha i tego staromodnego szlifu. Młode pokolenie może i dostaje nową serię, na miarę ich czasów, bez cudacznych fryzur, dziwnych efektów specjalnych i tych śmiesznych szturmowców, tylko równie dobrze mogliby poprosić rodziców o kasetę wideo z "Nową nadzieją". Może i pierwszy film "starej trylogii" nie wytrzymuje w niektórych aspektach próby czasu, ale jest to prawdziwe Kino Nowej Przygody, a nie podróbka z modnym logo na opakowaniu.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gwiezdne Wojny to fenomen kulturowy o niebagatelnym znaczeniu. Niektórzy chełpią się tym, że nigdy nie... czytaj więcej
Po dziesięciu latach od premiery "Zemsty Sithów" ponownie udajemy się do odległej galaktyki. Siódmy... czytaj więcej
Gwiezdne Wojny George'a Lucasa i założonego przez niego studia Lucasfilm to kamień milowy w rozwoju... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones